Często mijam w drodze na przystanek tramwajowy tzw. samochód antyaborcyjny parkujący przed Szpitalem im. Gabriela Narutowicza zlokalizowanym przy ulicy Prądnickiej 35-37 w Krakowie i czuje się bezsilny i oburzony. Oburza mnie fakt, że jestem zmuszony do oglądania zdjęć z aborcji w miejscu publicznym. Podkreślam, że moje oburzenie nie ma podłoża ideologicznego, po prostu takie obrazy wywołują zgorszenie.
‘Samochód antyaborcyjny’ parkujący przed Szpitalem im. Gabriela Narutowicza zlokalizowanym przy ulicy Prądnickiej 35-37 w Krakowie Czytelnik
Zastanawia mnie, dokąd zmierza akceptacja wystawiania tego typu treści?
Dlaczego jako społeczeństwo i społeczność krakowska mamy się na to godzić? Jak będzie wyglądało nasze miasto, jeśli na każdym samochodzie będziemy mieć obrazy przedstawiające makabryczne sceny?
Dodatkowo istnieje kwestia czysto pragmatyczna – samochód ten permanentnie zajmuje miejsce postojowe, z którego mogliby korzystać obywatele zgodnie z jego przeznaczeniem.
Rozumiem, że nie ma podstaw prawnych, żeby usunąć ten samochód, jednak czy prawo nie powinno służyć obywatelom i czy nie powinniśmy dbać o to, aby likwidować w nim niedoskonałości, takie jak te, które umożliwiają wykorzystywanie miejsca do prezentowania treści drastycznych?
Jest mi przykro, że jako mieszkaniec Krakowa nie wiem, co mogę zrobić z tą sytuacją, i czuję się bezsilny. Dlatego proszę o udzielenie informacji tudzież porad, co mogę zrobić, aby skutecznie przyczynić się do zniknięcia drastycznych treści na tej ciężarówce?
Czekamy na Wasze listy, komentarze, opinie. Listy@wyborcza.pl